środa, 12 grudnia 2018

Bangkok. Czy mnie zachwycił? Czy mnie zniechęcił?

Już wspominałam o tym, że do Tajlandii chciałam pojechać już dawno. 
Ale odkładałam ten wyjazd na później. No i nadeszła ta chwila. 
Bangkok był numerem jeden w planie podróży, wiedziałam, że chcę o niego zahaczyć. 
Że chcę go zobaczyć. 
Chciałam poczuć ten typowy azjatycki klimat tego miasta.  
Mogliśmy bezpośrednio uderzać na Krabi czy Phuket, ale ja bardzo chciałam trafić do Bangkoku. 
Podejrzewam, że następnym razem tak pewnie zrobimy, pominiemy Bangkok i polecimy na Phuket lub Krabi. Chyba Phuket, bo Krabi zaliczyliśmy..

Ale co z tym pierwszym wrażeniem? Jaki jest ten Bangkok?

Tłoczny. Głośny. Duszny.
Tętnicy życiem 24 h/ dobę. Miasto, które nigdy nie śpi.


Korki. Tak to chyba pierwsze co nam się rzuciło w oczy. Pełno samochodów, skuterów i tuk tuków. Rowerów tu nie zobaczysz na ulicy. Ruch straszny o każdej porze dnia. Ludzi pełno o każdej porze dnia. Turystów masa. Polaków sporo. O poruszaniu się po Bangkoku i najlepszych środkach lokomocji z naszego punktu widzenia przeczytasz tutaj... 










Na każdym roku ulicy praktycznie sa stoiska z jedzeniem. Albo gotowymi poporcjowanymi owocami, albo przygotowanymi na miejscu naleśnikami czy szaszłykami z owocami morza. Wodę kokosowa też kupisz na każdym rogu praktycznie. A ceny sa różne. Od 30 do 60 batów mniej więcej kosztuje taki kokos. Na Phi Phi kosztuje dwa razy tyle.



Waluta w Tajlandii jest Baht . 

(1 TBH) to ok. 0,2 zł .

































Jedzenie tajskie kocham miłościa ogromna, pad tai, curry , zupy tajskie mogę jeść na okragło. Myślałam, że będę miała dosyć, ale nie. Nie miałam. Śniadania mieliśmy w hotelu, w ciagu dnia jedlismy raczej obiad w jakiejs restauracji, a wieczorem na nocnym markecie. W dzień kokos do picia i lekkie przekaski. Jedzenie europejskie mieliśmy w hotelach, także nie odczuliśmy jego brak i przesyt tajskiego.



Uwielbiam nocne markety. A w Bangkoku byliśmy na dwóch: Chatuchak Market oraz 
Ratchada Train Night Market. O szczegółach przeczytaj tutaj:  

I to jest właśnie mój klimat. Ten gwar na stoiskach, ta różnorodność jedzenia i ludzi. Nocne markety pokochałam :)












Do zwiedzenia charakterystycznych miejsc w Bangkoku trzeba zarezerwować sobie 2 dni. To takie intensywne dwa dni. Ale w zupełności wystarcza. My byliśmy pełne 3 dni na poczatku podróży i pół dnia ostatniego, tuż przed wylotem do Polski. Ostatniego dnia mogliśmy wrócić w te miejsca które nas zachwyciły, badz nie zdażyliśmy zobaczyć. 

Zgadnijcie gdzie wróciliśmy? Oczywiście na nocny market :)  Co zobaczyć w Bangkoku zobacz tutaj... 














Co nas zaskoczyło, czego nikt nie pisze na blogach? co nas zniesmaczyło?

Warto o tym wspomnieć, bo zapewne nie tylko my jedni się nabraliśmy.
Otóż uważajcie na naganiaczy. Bo nie wiem jak inaczej nazwać tego starszego Pana, co to chciał nas życzliwie podprowadzić do przystani?! Kierowaliśmy się do przystani, żeby przepłynać na druga stronę Bangkoku. Wg mapy mieliśmy skręcić na następnym skrzyżowaniu, jednak zagadał nas starszy Taj z chęcia pomocy. Chciał nas zaprowadzić do łodzi, która nas zabierze na drugi brzeg szybsza droga. Jednak zabrał nas do prywatnych łódek, gdzie mogliśmy wynajac cała łódkę dla naszej grupy. Chcieli nas nacignać na łódkę za 2500 batów, podczas gdy zapłaciliśmy 15 batów za osobę, tam skad chcieliśmy płynać pierwotnie.. Niezła różnica, co?! A wcale nam nie zależało na "prywanej łodzi", więc nie skorzystaliśmy z jego opcji:)  Zagadywał nas, opowiadał historie bardzo realistyczne, że wraca do domu z banku, że nam pokaże szybsza drogę. Powiedział ile powinien taki przejazd nas kosztować, żeby nas nie oszukali. Uczył mówić dzień dobry po tajsku. Jak się okazało miał swój cel. To jego codzienne zajęcie. Bo jak grzecznie podziękowaliśmy i udaliśmy się spowrotem na nasz tor to chwilę później zobaczyliśmy, że prowadzi już inna parę. Także badzcie czujni.

Druga taka nieprzyjemna sytuacja była z kierowca tuk tuka, z którym dogadaliśmy się gdzie i za ile mamy jechać i który nagle w połowie trasy się zatrzymał pod jakimś sklepem i powiedział, że musimy tam wejść na 15 minut, pochodzić, obejrzeć co maja do sprzedania i, że dopiero będziemy mogli jechać dalej. Taki miał nakaz od szefa. Oj ale się wkurzyliśmy. Nagadaliśmy mu i zostawiliśmy go pod tym sklepem. Poszliśmy dalej szukać następnego. Zawiózł nas chociaż kawałek za darmochę, chociaż daleko nie odjechaliśmy jak się później okazało. Obyś Ty nie miał takiej sytuacji.



Tajowie sa bardzo mili, uprzejmi, uśmiechnięci, pomocni. Jednak zdarzaja się oszuści. Pewnie jak wszędzie.



Zaskoczyły nasz wszechobecne kable na ulicach. Wszędzie zwoje kabli na ulicach w widocznych miejsach. 


Zobacz:













Pogoda. W Bangkoku trafiliśmy na pogodę bardzo zmienna. Byliśmy w pierwszej połowie listopada. Było goraco i prażyło słońce. Było duszno i pochmurnie. Było pochmurnie i deszczowo rano, a słonecznie po południu. I na odwrót. Jednak zawsze było mega wilgotne powietrze, ciężko się oddychało. Do tego trzeba się po prostu przyzwyczaić. Przyznam, że deszcz mnie mocno przestraszył i załamał. Myślałam, że juz sezon deszczowy nas nie zastanie. Niestety jeden dzień był pochmurny i deszczowy. Ale wcale lepiej się nie zwiedzało niż w słoneczny dzień, bo było parno. Na szczęscie deszcz popada godzinę czy dwie i przestaje. Nie leje cały czas.




No to teraz na koniec najważniejsza rzecz dla nas. Warunki sanitarne. Zaplecze sanitarne, a raczej jego brak odbiega od tego europejskiego. I do niego trzeba się jak najszybciej przyzwyczaić. Wiedzieliśmy, a raczej wydawało nam się, że wiemy co nas czeka. Tak czy siak zderzenie z rzeczywistościa tajska bylo. 

Dodam, że toaleta w restauracjach nie jest standardem. A już na pewno dojście do niej. Nam zdarzało się trafić do takich restauracji, że żeby dojść do toalety najpierw musieliśmy przejść przez kuchnię, zmywak i dopiero była toaleta.  Bywaja normalne toalety ze spłuczkami, jednak najwięcej widzieliśmy takich ze spryskiwaczem badź wiaderkiem do spryskiwania.

Zazwyczaj wygladaja one tak:



Ale spokojnie, to tylko taka typowa tajska rzeczywistość. Nie wszędzie tak jest. Wszystko zależy w jakich rejonach się obracać. W jakich hotelach nocujesz. Czy w takim za 20 zł, 200 zł czy 600 zł. ( przeliczam już na złotówki, żeby nie było konieczności przeliczania w głowie ile to jest 100, 200 czy 500 THB).

Jak chcesz się poczuć bardziej europejsko niż tajsko w Tajlandii to znajdź nocleg w dzielnicy Siam. Gdzie jest przecięcie się linii metra, bardzo dobrze skomunikowana dzielnica. 
Jest to jedyne miejsce, gdzie krzyżuje się kolejka naziemna i rzeka.
Więc możemy się dostać szybko zarówno na wschodnie obrzeża centrum jak i zachodnie.
Ponadto jest to dzielnica w pewnym sensie biznesowa, więc zagęszczenie hoteli i hosteli
jest tu ogromne.
Po trzecie dzielnica wielokulturowa (są tu meczety, świątynie hinduistyczne, kościoły)
i po czwarte – blisko stąd do Chinatown czy dworca kolejowego oraz aż dwóch
przystani promowych.
Znajdziesz tu duże centrum handlowe Central World Plaza, różne kawiarnie. Co tu dużo pisać, jest czysto i pachnaco:)

A tak na poważnie, to Bangkok nie jest brudnym miastem. Nie walaja się tu śmieci. Nie ma bezdomnych na ulicy. Tu jest po prostu bardzo specyficznie. Ale bezpiecznie.











No, ale jak to jest w końcu ze mna i tym Bangkokiem? Pokochałam go czy nie?! 

Tak sobie myślę, że bardzo go polubiłm. Za ten niepowtarzalny klimat. Za jedzenie. Za nocne markety, gdzie mimo tłumów czuję się jak ryba w wodzie. 
Za te piękne miejsca typu Wat Saket, Wat Arun, Wat Pho
Czy tam wrócę? Myślę, że tak. 
Jednak tak jak wspominałam, podróżujemy z dziećmi. Cieszę się, że tym razem pojechaliśmy sami i zrobiliśmy research na własnej skórze. Z dziećmi mogłabym się zatrzymać w dzielnicy Siam. Także weź to pod uwagę jak planujesz jechać z dziećmi. 
Albo ponownie zatrzymałabym się w hotelu, w którym byliśmy i jest sprawdzony: Eastin Grand Hotel Sathorn czy Ibis Bangkok Sathorn.

To co, kiedy Ty się wybierasz do Bangkoku? :)

Patrycja









Po co warto pojechać do Tajlandii?!

A chociażby po to, żeby spróbować to co ma najlepsze do zaoferowania :) 
Uwielbiam jeść , dlatego w tym poście skupię się na jedzeniu:) 


Must have w Bangkoku: 
musisz wypić wodę kokosowa, która jest praktycznie na każdym rogu w Bangkoku..



 i spróbować duriana. Jest to słynny tajski owoc. Śmierdzacy. W wielu hotelach jest nawet zakaz wnoszenia jego. Sprzedawany jest również w postaci cukierka albo loda. 




Wiedziałam, że pierwsze co będę chciała spróbować w Bangkoku to mango sticky rice. Kocham mango. Ale mango sticky rice nie pokochałam. Za słodkie i nie przypadło mi do gustu. A jest to kleisty ryż polany mlekiem kokosowym z połowa mango.









Za to mango w przeróżnej postaci można dostać wszędzie. Podobnie jest z herbata matcha. Spróbuj czekolady, batona czy nawet paluszki w polewie z mango czy matchy.




Chyba jednak na pierwszym miejscu powinnam wymienić pad thai'a :)  znajdziesz go na każdym kroku i wszędzie smakuje inaczej :)  Uwielbiam, ale mój maż chyba bardziej :)
Tutaj w różnej odsłonie:








podobnie jest z sajgonkami...Wszędzie go kupisz, a smak bywa różny. Spróbować trzeba koniecznie.





Krewetki. Krewetki w cieście chyba jadłam co drugi dzień. Uwielbiam





Jest jeszcze  rzecz o której muszę wspomnieć.  To kostki lodu. Wszyscy ostrzegaja przed piciem tamtejszej wody. Pić tylko wodę butelkowana. I tak, tz tym nie ma problemu, pamięta się o tym cały czas, nie jest to jakieś uciażliwe.  
Jednak z kostkami lodu to już nie taka prosta sprawa. Bo łatwo się zapomnieć i wypić drinka z lodem. Wypiliśmy nie raz. Nikt z nas nie miał problemów żoładkowych. 

No i wreszcie słynne buckety bardzo popularne w Tajlandii. Sa to drinki w wiadrerkach. W restauracji dostajesz drina w wiaderku. Na wyspie możez kupić wiaderko z buteleczkami z których sobie zrobisz drina sama. Z lodem lub bez

mój ulubiony drink z mango (wódka i zmiksowane mango)












.







Tajskie lody to kolejna pozycja obowiazkowa. Chciałam dodać filmik, jak je się robi, ale jest za długi i nic z tego.


No i cała masa pyszności, które znajdziesz na ulicach Bangkoku, na nocnym markecie.

O nocnych marketach przeczytasz tutaj:

A skoro mowa o jedzieniu... to zerknij też na mój blog kulinarny..


Patrycja